Logo
Wyślij zapytanie
Case studies

Low Code development - dlaczego warto się nim zainteresować? - Automation Talks #1

Mateusz Tajak
Mateusz Tajak
Low Code development - dlaczego warto się nim zainteresować? - Automation Talks #1

Podcast Automation Talks dedykowany jest osobom świadomie podchodzącym do digitalizacji i automatyzacji procesów biznesowych. Poruszamy tutaj tematy z pogranicza biznesu i technologii, które pomogą Ci znaleźć najlepszą drogę cyfrowej transformacji dla twojej firmy.

W tym odcinku dowiesz się:

  • Czym jest Low Code?
  • Dlaczego Low Code jest ważne?
  • Jakie są wyzwania związane z realizacją Low Code
  • Co robić, aby z sukcesem wykorzystać Low Code?

Posłuchajcie, zmotywujcie i wyciągnijcie z tej rozmowy to, co dla Was teraz najlepsze.

🎧 Zapraszamy na Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, Spreaker. Enjoy!

Listen to "#1 Low Code development - dlaczego warto się nim zainteresować?" on Spreaker.

Transkrypcja

Sebastian Grzesik: Cześć Mateusz.

Mateusz Tajak: Cześć Sebastian.

Sebastian Grzesik: Witam Cię w Automation Talks!

Mateusz Tajak: Cześć! Bardzo miło, że możemy porozmawiać na tematy związane nie tylko z automatyzacją, ale też innymi zagadnieniami, które pozwalają lepiej działać wielu biznesom.

Sebastian Grzesik: Tak! Myślę, że teraz powinno wybrzmieć statement naszego dzisiejszego debiutu i wystąpienia… To low code.

Mateusz Tajak: Tak, dzisiaj będziemy mówić o low code. Jednak myślę, że na początek warto się przedstawić. Powiedz proszę dwa słowa o sobie.

Sebastian Grzesik: Project manager. Program manager. Od ponad dwóch lat odpowiadam i zarządzam w GGS IT Consulting działami Project Delivery oraz Human Resources. Z drugiej strony jestem mężem, ojcem, pasjonatem świata IT.

Mateusz Tajak: Dzięki! Nazywam się Mateusz Tajak i jestem Business Development Managerem w GGS IT Consulting, w którym pomagamy firmom i organizacjom automatyzować biznesy za pomocą różnych technologii informatycznych. Pasjonujemy się tą tematyką i dlatego zdecydowaliśmy się nagrać kilka rozmów o automatyzacji i cyfrowej transformacji. Robimy to, aby opowiedzieć o naszych spostrzeżeniach i podzielić się z innymi wiedzą o tym, czym się na co dzień zajmujemy i w czym pomagamy naszym klientom.

Powiedziałeś, że dzisiaj będziemy rozmawiać na temat low code. Czym zatem, według Ciebie, jest low code? Jeśli ktoś pierwszy raz słyszy te hasło, to jak w dwóch zdaniach wytłumaczyć te pojęcie?

Sebastian Grzesik: Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć dwuskładnikowo. Pierwszy składnik, za który pewnie ktoś z branży IT wyleje mi kubeł pełny lodu na głowę, low code to coś, co pozwala obniżać koszty projektów. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że projekty IT są drogie. Jednak na cenę składa się kilka czynników. Przede wszystkim mamy w tej chwili rynek, który chłonie każdego rodzaju innowacje związane ze światem tak zwanego IT. Jeżeli na przykład przed pandemią prowadziłeś sklep obuwniczy, to dzisiaj, jeżeli utrzymałeś się na rynku, najprawdopodobniej prowadzisz sklep obuwniczy oraz, obok niego, działasz w e-commerce, dzięki czemu sprzedajesz produkty on-line. Jednak stworzenie rozwiązań e-commerce nie jest tanie. Dla mnie low code z tej pierwszej definicji jest po prostu obniżaniem kosztów tradycyjnego developmentu. Z drugiej strony, z perspektywy biznesowej, low code to platformy, które w relatywnie krótkim czasie pozwalają osiągać podobne albo wręcz te same wyniki związane z tworzeniem aplikacji odpowiadającej na potrzeby biznesowe. Wracając do przykładu ze sklepem obuwniczym, to jako właściciel takiego sklepu jesteś w stanie znaleźć platformę, jak na przykład Webflow, Shopify, Landingi.pl i w ciągu kilkunastu godzin uzyskać niemal taki sam rezultat, jak w momencie, kiedy poszedłbyś do lokalnej lub globalnej agencji tworzącej produkty IT. Tym dla mnie jest low code: z jednej strony ograniczeniem kosztów, z drugiej strony skróceniem czasu związanego z realizacją pomysłu biznesowego w świecie IT do niezbędnego minimum.

Mateusz Tajak: To jest ciekawa perspektywa, zwłaszcza od biznesowej strony. Dla mnie z kolei low code jest czymś, na co patrzę z perspektywy technologicznej. Według mnie jest to podejście, w którym rozwiązanie informatyczne możemy tworzyć bez wykorzystania bądź z bardzo małym wykorzystaniem umiejętności kodowania. Jak sama nazwa wskazuje, chodzi tutaj o małą ilość kodowania. Są to zatem wszelkiego rodzaju rozwiązania, które usprawniają tworzenie innych rozwiązań informatycznych bez konieczności umiejętności kodowania po to, aby ludzie, którzy nie potrafią albo nie mają zasobów, byli w stanie wesprzeć się narzędziami i wdrożyć rozwiązania IT, których potrzebują. Dla mnie najprostszym przykładem low code jest WordPress, gdzie bez jakiejkolwiek wiedzy na temat programowania stron internetowych, jesteśmy w stanie ją stworzyć po obejrzeniu tutorialu w internecie. Oczywiście, potrzebna jest podstawowa wiedza, natomiast nie są wymagane specjalistyczne umiejętności.

Sebastian Grzesik: Myślę, że poruszyłeś ciekawy element, bo wspomniałeś o poziomie dostępności. Na poziomie przekroju całego rynku widzimy, że te narzędzia umożliwiają demokratyzację. Dzisiaj już nie tylko „szanowny pan programista” czy „szanowny pan senior deweloper” może stworzyć rozwiązanie cyfrowe, tylko każdy ma taką możliwość. W 2021 roku chyba najbardziej widocznym obszarem związanym z demokratyzacją technologii jest świat związany z kryptowalutami i giełdą. W momencie, kiedy zaczęły powstawać takie narzędzia, jak Revolut czy Robinhood, nagle okazało się, że każdy z nas może inwestować. Czy to jest słuszne czy nie - pozostawiam temat na osobną dyskusję. Natomiast teraz chcę zwrócić uwagę, że nagle okazuje się, że ilość osób pojawiających się w systemie jest dwukrotnie lub trzykrotnie większa. Nie wiem, czy są jakiekolwiek badania na ten temat, jednak możemy tutaj zobaczyć, jak szybko rynki globalne i rynki związane z kryptowalutami zaczęły rosnąć. To wszystko działo się nie dlatego, że ich wartość zaczęła rosnąć, ale dlatego, że coraz więcej nas, przeciętnych ludzi, zaczęło mieć do nich dostęp. Bardzo podobnie dzisiaj się dzieje z technologiami. Ludzie, którzy wcześniej nie mogli tworzyć produktów z uwagi na głęboki poziom zaawansowania technologicznego, dzisiaj mogą działać. Sam przecież prowadzisz bloga, którego stworzyłeś, prawda? Polecam wejść na www.mlodyhandlowiec.pl. W krótkim czasie przy wykorzystaniu minimalnej wiedzy technologicznej, a nawet kompletnego jej braku, a przy wykorzystaniu YouTube’a i tutoriali jesteś w stanie coś stworzyć i sprawnie przejść od pomysłu do gotowego produktu. Uważam, że to jest wspaniałe w demokratyzacji technologii.

Mateusz Tajak: Tak, te rozwiązania znacznie ułatwiają pewne kwestie. Dawniej, we wczesnych latach dwutysięcznych, stworzenie aplikacji, jeszcze nie mobilnej, bo to nie było popularne, ale internetowej wymagało ogromnego zespołu pracującego przez bardzo długi czas. Teraz stworzenie tak zwanego MVP, czyli pierwszej wartościowej wersji aplikacji może zająć dosłownie kilka dni jednej osobie. A potem jest czas na weryfikację modelu biznesowego albo sprawdzenie z klientami, czy to, co stworzyliśmy, rzeczywiście przynosi wartość. Tutaj dostrzegam największą zaletę rozwiązań low code, zwłaszcza w kontekście firm, które potrzebują oprzeć swój model biznesowy o technologię.

Sebastian Grzesik: Jakbyśmy mieli sklasyfikować, dla kogo właściwie przeznaczony jest low code, to jakbyś to ocenił? Z mojej perspektywy takie rozwiązania są przeznaczone dla każdego. Właściwie mamy kilka poziomów platform low code, ale dzisiaj, przy minimalnej wiedzy technicznej, to zastosowanie można znaleźć na przykład na poziomie bardzo małego biznesu, gdzie kilkuosobowa firma jest w stanie wykorzystywać wszystkie atuty tego typu rozwiązań. Platformy low code można także zaimplementować w średniej wielkości organizacji, ponieważ skracają wiele dróg. A co z dużymi organizacjami? Jak uważasz?

Mateusz Tajak: W dużych organizacjach low code pełni dokładnie tę samą funkcję: pozwala zdecydowanie szybciej dostarczać wartościowe produkty. A co za tym idzie, skoro coś jest szybciej, to jest również taniej. To zmienia też perspektywę ryzyka biznesowego, zwłaszcza kiedy tworzymy produkt i jego pierwszą, potrzebną do zwalidowania, wersję. Już po kilku tygodniach, a nie miesiącach, mamy gotowe rozwiązanie, co znacznie zmniejsza ryzyko biznesowe. Dzięki temu większe organizacje mogą sobie pozwolić na podjęcie ryzyka i wchodzenie w nowe obszary, do których w innej sytuacji by nie weszły. A jest to możliwe dzięki obniżeniu progu wejścia.

Sebastian Grzesik: To prawda. To jest niesamowite, że dzisiaj, jeżeli powstaje pomysł biznesowy w średniej lub dużej organizacji, to dość często - przy założeniu, że narzędzia wewnątrz organizacji nie wspierają szybkiej walidacji czy weryfikacji pomysłu biznesowego - spotykamy się ze ścianą. Może ona być związana z budżetem, bo coś kosztuje w sześciocyfrowych kwotach. Jeżeli nie jest to ściana budżetowa, bo okazuje się, że jednak mamy fundusze, to może się pojawić na przykład przeszkoda związana z kolejką. Każda organizacja ma najczęściej więcej niż jeden projekt o różnych priorytetach, a my dopiero wchodzimy w tę kolejkę projektów. Nawet jeżeli mamy budżet, to często musimy odczekać swoje. W przypadku platform low code możemy zmniejszyć, a właściwie usunąć tę kolejkę. Krótkie projekty czy MVP jesteśmy w stanie zrealizować niemal z tygodnia na tydzień. Dzięki temu możemy dość szybko porównać produkt do działań konkurencji czy zweryfikować jego zapotrzebowanie na rynku. Co więcej, możemy uzyskać feedback dotyczący pomysłu niemal natychmiastowo. Kosztuje to wszystko mniej, a także jest to znacznie bardziej ograniczone w czasie. Jest też trzeci element, który, moim zdaniem, jest niedoceniany w związku z implementacją platform low code czy no code na poziomie średnich i dużych organizacji. Ten element jest związany z motywacją ludzi. Kiedy wracasz pamięcią do początków swojej pracy i wyobrażasz siebie, jako osobę posiadającą ciekawy pomysł biznesowy i chcącą wdrożyć go na poziomie organizacji, to najczęściej byś się spotykał z różnego rodzaju argumentacją typu: „raczej nie…”, „może później…”, „naucz się od kolegów...”, „zapytaj się za trzy miesiące…” albo „najpierw zdobądź doświadczenie”. A tutaj młody Mateusz, czy młody Sebastian, czy ktokolwiek, kto ma chęci i inicjatywę - nazywam tę szczególną grupę ludzi innowatorami i builderami, którzy ciągną, popychają organizację i nadają oleju w tryby - poprzez konfrontację z narzędziami no code lub low code są w stanie weryfikować swoje hipotezy bez utraty motywacji. Uważam, że to jest jeden z kluczowych benefitów tego typu rozwiązań. Dzięki temu przywiązanie czy zaufanie pracowników do organizacji wzrasta, bo widać, że dana firma pozwala testować, sprawdzać, ma na to budżet oraz narzędzia wspierające i ułatwiające walidacje. Ujęcie managerskie i HRowe w kontekście przywiązania do organizacji i rozwoju wewnątrz niej nabiera zupełnie innych barw w momencie, kiedy firma umożliwia realizację autorskich pomysłów pracowników.

Mateusz Tajak: Rzeczywiście, to jest prawda. Trochę tutaj wychwalamy low code. Powiedz, czy dostrzegasz minusy albo ograniczenia w tworzeniu oprogramowania czy aplikacji przy wykorzystaniu low code?

Sebastian Grzesik: Nie wiem, czy są to minusy, ale statystyki pokazują, że tego typu platformy mają próg wejścia związany z finansami. Brzmi to dość paradoksalnie, ale platformę low code należy raczej rozpatrywać z perspektywy kosztu projektu, a nie kosztu platformy. Aby wejść na daną platformę, należy zbudżetować konkretną kwotę pieniędzy. Zazwyczaj jest ona związana albo z kosztem stworzenia aplikacji albo z ilością użytkowników korzystających z aplikacji. Na pewno potrzebny jest budżet inicjacyjny, który często nie jest potrzebny, kiedy mówimy o tradycyjnym developmencie, zwłaszcza na początku projektu. W tej fazie najczęściej walidujemy pomysł, chodzimy od działu do działu i weryfikujemy dany pomysł. Natomiast w przypadku platform low i no code musimy mieć minimalny budżet inicjacyjny po to, aby móc korzystać z danego narzędzia (np. należy podpiąć kartę kredytową, aby założyć konto na platformie). Płatność subskrypcyjna, najczęściej miesięczna lub roczna w kontekście użytkowania platformy, może być postrzegana jako minus takiego rozwiązania. Najczęściej jest też tak, że płatność jest wymagana niezależnie od tego, czy platforma jest używana. Tutaj widziałbym potencjalne wady takiego rozwiązania. Z drugiej strony autonomia związana z infrastrukturą, ze wsparciem narzędzia, z rozwiązaniami technologicznymi z perspektywy backendu również może być wyzwaniem. Załóżmy, że w organizacji mamy standardy związane z wytwarzaniem kodu, zaś w przypadku platform, które oczywiście są stworzone według standardów, ale to, co dzieje się pod spodem jest czymś, na co nie mamy realnego wpływu. Tutaj kupujemy produkt. I tak jak przy zakupie przestrzeni magazynowej na takiej platformie, jak Microsoft Azure czy AWS (Amazon Web Services) nie mamy wpływu na to, który dokładnie to będzie serwer, która macierz, które połączenie z dostawcą internetowym, tak tutaj także nie mamy wpływu na infrastrukturę czy backend aplikacji. Pewnie dla części organizacji, zwłaszcza firm z wypracowanymi własnymi standardami, będzie to duży minus. Z drugiej strony można uznać, że orkiestracja czy harmonizacja standardów, nawet przy wykorzystaniu platformy low code, może być czymś atrakcyjnym dla osoby, która finalnie płaci za całe rozwiązanie albo dla kogoś, kto zarządza organizacją (CTO, CIO, itp.).

Mateusz Tajak: Zdecydowanie są to cenne spostrzeżenia. Jeśli chodzi o minusy podejścia low code, to chciałbym podkreślić, że wciąż tych rozwiązań nie można zdefiniować jako takich opartych na custom development. Każda platforma low code daje możliwości dostosowywania i indywidualizowania, jednak są one ograniczone. Kupujemy tutaj przede wszystkim czas i szybkość stworzenia danego produktu, natomiast mogą się pojawić sytuacje, kiedy platforma low code nie pozwoli czegoś zrobić. Wówczas będziemy musieli pójść na kompromisy. Jest to też wytłumaczenie, dlaczego jest tak dużo różnych platform dostępnych na rynku i uzasadnienie, że taką platformę powinno się wybierać do długoterminowych potrzeb organizacji. Tutaj jednak możemy przyjąć jeden z kilku wariantów. Z jednej strony mamy podejście pozycjonowane aplikacjami SaaS, gdzie zawsze musimy iść na kompromisy związane z dopasowaniem naszych potrzeb do możliwości aplikacji przy rozwiązywaniu potrzeb biznesowych. Z drugiej strony mamy konkretne, zindywidualizowane rozwiązania, które są szyte na miarę. W środku postawiłbym podejście low code, które daje elastyczność i szybkość wdrożenia, jak w modelu SaaS, ale też pozwala bardziej dopasować tworzone rozwiązanie do tego, co faktycznie jest potrzebne w naszej organizacji.

Sebastian Grzesik: Myślę, że to jest bardzo trafne spostrzeżenie. Co prawda dopiero rozgrzewamy się w wątku związanym z low code, niestety czas dobiega końca. Jesteśmy też ciekawi Waszych spostrzeżeń i opinii. Może macie jakieś komentarze albo obserwacje związane z platformami, z których korzystaliście albo nadal macie do czynienia? Przykładem mogą tutaj być takie narzędzia, jak: Microsoft Power Automate, Microsoft Power Apps, Mendix, czy OutSystems, to są serwisy jak: Zapier czy Webflow. Piszemy o nich w moim artykule. Może Tobie przychodzi coś jeszcze do głowy?

Mateusz Tajak: Tak naprawdę jest bardzo dużo dostępnych rozwiązań, w zależności od dziedziny. Mamy właściwie dowolność wyboru aplikacji do potrzeb, dlatego nie chciałbym tutaj wymieniać konkretnych przykładów…

Sebastian Grzesik: Rozumiem. W takim razie bardzo dziękuję za czas spędzony na tej rozmowie. Do usłyszenia w następnym Automation Talks.